Jak wygląda służba zdrowia w Irlandii?
Przyleciałam do Irlandii ponad osiem lat temu i wielokrotnie przeżyłam szok kulturowy. W związku z ochroną zdrowia też.
Dla tych, którzy chcą szybko dojść do celu:
Wizyta u lekarza pierwszego kontaktuWizyta u specjalisty
Ginekologia
Pobyt w szpitalu
Badania
Hej hej, witam Was po przerwie. Dostaję od Was coraz częściej wiadomości, że rozważacie emigrację na Szmaragdową Wyspę, więc staram się zamieścić na blogu jak najwięcej informacji, które mogą Wam pomóc w podjęciu decyzji o ewentualnym wyjeździe.
Przyleciałam do Irlandii ponad osiem lat temu i wielokrotnie przeżyłam szok kulturowy. W związku z ochroną zdrowia też.
Część mojej rodziny i znajomych w Polsce narzeka, że polska ochrona zdrowia jest taka i owaka... No to teraz wyobraźcie sobie, że macie problem z sercem, chcecie do kardiologia - nie da rady, bo lekarz pierwszego kontaktu będzie się wykręcał na lewo i prawo, żeby tylko uniknąć skierowania do specjalisty. Do laryngologa?
To samo (a jak już dostałam skierowanie i chciałam pójść publicznie, to mi powiedziano, że czas oczekiwania wynosi 36 miesięcy).
Do ginekologa?
Można zapomnieć.
Chcecie zamówić badania krwi przez internet, zrobić kolejnego dnia (albo tego samego) i otrzymać wyniki na email? Powodzenia...
A dermatolog? Po co? Lekarz przy Was wpisze w Google "swędząca wysypka na ramionach", pokaże Wam opis na Web MD i przepisze steryd (autentyk).
Moje wizyty u lekarzy w Polsce wyglądają często tak:
Ja: dzień dobry, mieszkam w Irlandii, mam problem z tym i z tym, tam nie mogę się doprosić o badania. I chcę szczepionkę taką a taką, tam w ogóle nie wiedzą, co to jest.
Lekarka bądź lekarz: dobrze, czyli potrzebuje pani skierowanie tu i tam. Tu skierowanie do lekarza, tam na badania. A szczepionkę pani już kiedyś brała?
- Tak.
- To tu jest recepta. Takich pacjentów jak pani mamy na pęczki. Z Anglii, Irlandii, ale nawet Skandynawii.
I o tak to wygląda w Polsce.
A jak wygląda w Irlandii?
Wizyta u lekarza pierwszego kontaktu
Wizyta u lekarza pierwszego kontaktu w Irlandii kosztuje, chyba że ma się medical card.
Mnie kosztuje 60 euro (w obecnym przeliczeniu 270zł).
Wizyta może być bezpłatna z Medical Card, którą można dostać, jeśli mało się zarabia (tu można sprawdzić ile możesz zarabiać i się kwalifikować).
Z medical card bezpłatne są również:
- badania ucha i oka,
- wizyty kontrolne u dentysty
- oraz publiczne usługi ambulatoryjne i szpitalne.
Większość lekarzy, do których chodziłam jest dobrze wyszkolona w obsłudze klienta, przed pandemią był zwyczaj podawania ręki na dzień dobry. Podczas pierwszej wizyty lekarz_ka mówi jak ma na imię, robi small talk, generalnie stara się wprowadzić przyjazną atmosferę.
W Dublinie nie miałam z tym problemu, ale poza stolicą zazwyczaj było mi dość trudno dostać zwolnienie lekarskie. Najbardziej wkurwiona byłam jak miałam mdłości, pracowałam w kawiarence i nie dostałam zwolnienia. Nie mieściło mi się to w głowie, to jest w ogóle niezgodne z zasadami pracy w gastro. Przy problemach z okiem lekarka zasugerowała odpoczynek dla oczu, ale zwolnienia nie dała.
Wizyta u specjalisty
Tu zaczyna się problem, bo w Irlandii lekarze bardzo nie lubią wypisywać skierowań, nie wiem czemu. W Polsce jak przyszłam z bólem w dole brzucha do gastrologa, to zostałam skierowana na komplet badań, u ginekologa miałam od razu zrobione USG. Gdy powiedziałam o tym w Irlandii, to pani doktor była bardzo zdziwiona "miałaś USG, bo cię brzuch bolał?". Ummm, no. W Irlandii kazano mi trzymać rękę na pulsie i dostałam leki na zaparcia. W Polsce okazało się, że mam sześciocentymetrowego mięśniaka w macicy.
Do tego nie ma, że sam się człowiek umawia do specjalisty - to by było za prosto. GP, czyli lekarz pierwszego kontaktu, wpisuje cię na listę i jak przydzielą ci czas i godzinę, to wtedy dostajesz LIST POCZTĄ, w którym jest napisane gdzie, kiedy i u kogo masz zrobić badania. Nie emailem. Pocztą. W ten sposób przez przeprowadzkę ominęły mnie dwie gastroskopie. I jak ci nie pasuje, to wtedy możesz dzwonić i próbować przekładać termin. Ufff...
Można to ominąć, idąc do polskiej kliniki, które znajdują się np. w Dublinie czy w Cork.
Plusem jest empatia lekarzy i rozumienie "wysokiej wrażliwości". Nikt nie neguje moich słów, jeśli przychodzę, mówiąc, że lek mi się nie sprawdza, bo boli mnie po nim głowa, mdli mnie czy ledwo żyję. Ok, spoko, szukamy czegoś innego.
Minusem są różne, niekoniecznie zgodne z prawdą przekonania. Np. na wysypkę na ramionach pani doktor poleciła mi nawilżanie jej wazeliną. Wydaje mi się, że wazelina tak średnio nawilża, a poza tym chętnie bym jednak odkryła przyczynę wysypki i ją zlikwidowała.
Ale na plus (dla mnie, bo na zwykłe leki często reaguję nie tak jak trzeba), jest sięganie po zioła i naturalne sposoby leczenia.
U mnie zazwyczaj się sprawdzają.
Ginekologia
Tu jest lepiej, bo Irlandia nie nienawidzi kobiet tak bardzo jak polski rząd, ale też bywa ciężko - mimo wszystko moje pierwsze wrażenie było pozytywne.
Niedługo po tym jak wyrobiłam numer PPS, znalazł mnie system i zostałam zaproszona na bezpłatną cytologię. Po różnych nieprzyjemnych historiach z polskich gabinetów, związanych z brakiem delikatności, wyczucia i odpowiedniego słownictwa, a także siedzeniem w strzemionach na wprost drzwi, przez które każdy mógł wejść, nie spieszyło mi się (to było ponad 8 lat temu, wiem, że teraz standard się trochę poprawił). Po dwóch miesiącach przyszedł list przypominający, a mój mężczyzna również zaczął ponaglać.
Dało się. Miałam badanie bez strzemion, na leżance, na boku, bez bólu, bo pielęgniarka wzięła mniejszy wziernik. Za parawanem tuż przy leżance. Podczas zabiegu pielęgniarka rozmawiała ze mną o wszystkim i o niczym, żeby mnie uspokoić. Kilka tygodni później przyszedł list, potwierdzający, że wszystko jest w porządku.
Do tej pory przy konsultacjach ginekologicznych proszę o używanie mniejszego wziernika.
Nigdy nie chciałam mieć dzieci, a po tabletkach antykoncepcyjnych źle się czułam, więc poszłam do ginekolożki i wyjaśniłam jej swoją sytuację. Lekarka zaproponowała mi trzy opcje i mam założoną wkładkę (IUD), mimo że nigdy nie rodziłam. Kosztowało to kilkaset euro, ale mam spokój na pięć lat i nie zwijam się co miesiąc z bólu.
W zeszłym roku miałam zakładaną IUD w gabinecie u GP, czyli lekarki pierwszego kontaktu i byłam w szoku, gdy powiedziała mi, że lekarze (mężczyźni) w tej przychodni nie chcą się uczyć zakładania wkładek.
Ummm, co?!
Z kolei gdy byłam u lekarza, to zawołał swoją asystentkę, żeby była przy badaniu i kilka razy pytał mnie o zgodę.
Niestety, okazało się, że państwowa cytologia bywa do dupy... W 2019 roku 20 kobiet zmarło ze względu na nieprawidłowo wykonane badanie - dlatego wykonuję je przy okazji wizyt w Polsce.
W Irlandii 221 kobiet w ciągu 10 lat (2008-2018) miało źle wykonaną cytologię.
Pamiętam, że w tym samym roku przeczytałam w gazecie o pacjentce, która zmarła, bo lekarz przez DWA LATA ZAPOMINAŁ powiedzieć jej, że ma raka.
Pobyt w szpitalu
Zdarzyło mi się ich kilka. Na plus zaliczam kadrę, empatycznych lekarzy i lekarki, pielęgniarzy i pielęgniarki. To, że wszystko tłumaczyli i o wszystko pytali, że jak trafiłam na emergency, to Tomasz mógł zostać ze mną w pokoju.
Na minus paracetamol na zbicie wysokiej gorączki i chujowe jedzenie po gastroskopii.
I znowu: gdy trafiłam z problemami z okiem do prywatnego szpitala, raz-dwa zrobili mi testy, zdiagnozowali, a zaraz później włożyli silikonową zatyczkę do kanalika łzowego. I ekipa i badania i sam system na piątkę.
ALE gdy chciałam zbadać piersi, najpierw miałam wizytę u onkologa za 150 euro, a następnie EKG w publicznym szpitalu za tę samą kwotę (bo publicznie wizytę może miałabym w 2022, a odkryłam guza we wrześniu 2020 (okazał się cystą)).
Badania
Tu bywa różnie. Przy zmianie przychodni nawet robią badania, ale później czasem trudno się o nie doprosić i normy pomiędzy Polską a Irlandią czasami się różnią (kolejny powód, dla którego wolę badać się w Polsce).
Miałam taką historię, że w Irlandii pani doktor powiedziała mi, że po co mam robić rezonans, lepiej zrobić fizjoterapię w Irlandii, bo nie będę musiała robić rezonansu.
I zdziwiła się, że wymagają rezonansu na fizjo w Polsce.
W badaniu, które w końcu zrobiłam w Rzeszowie, wyszedł wypadnięty dysk i naciągnięty nerw w szyi, więc ja dziękuję za taką fizjo na ślepo.
Zdarzył mi się też ogromny miesięczny atak bezsenności w lipcu, który został całkiem zignorowany, no bo przecież mam dopiero 30 lat i miałam badania w styczniu, a jak powiedziałam, żeby mi chociaż magnez zbadali, to usłyszałam, że tu w przychodni i tak tego nie robią. Przyczyna bezsenności znalazła się w wyżej wymienionym rezonansie.
Także jak jestem w Polsce, to staram się nadrobić wszystkie badania krwi, USG cycków, cytologię i wszelkie inne niezbędne w danym momencie.
To chyba tyle o ochronie zdrowia, chyba że chcesz wiedzieć coś jeszcze - jeśli tak, to daj znać w komentarzu!
Tak mi wpadło do głowy podczas pisania:
"Służba zdrowia w Irlandii jest jak pudełko czekoladek - nigdy nie wiesz, co trafisz."