Co warto kupić w Portugalii na pamiątkę?
Szczerze mówiąc, rzadko kiedy nastawiam się na prywiezienie z jakiegoś kraju konkretnych pamiątek, ale Japonia i Portugalia są wyjątkami, ponieważ można tam znaleźć przepiękne i przesmaczne rzeczy.
Szczerze mówiąc, rzadko kiedy nastawiam się na prywiezienie z jakiegoś kraju konkretnych pamiątek, ale Japonia i Portugalia są wyjątkami, ponieważ można tam znaleźć przepiękne i przesmaczne rzeczy. Przed wyjazdem do Portugalii sprawdziłam w Internecie, co ludzie najczęściej przywożą ze sobą na pamiątkę, ale poniżej znajdziecie moją zupełnie subiektywną i krótką listę.
Jest jednak jedna zasada, której staram się trzymać, chociaż nie zawsze jest to możliwe, ze względu na ograniczenia w liniach lotniczych - lubię kupować od lokalnych sprzedawców, na targach, w małych sklepikach, na straganach, żeby wspierać lokalny biznes.
Co też mi przypomniało, że na Mercado de Santa Clara kupiłam malachitowe koraliki i wieczne pióro Parkera. Ludzie sprzedawali również złote pióra. Nie w kolorze złotym. Złote. Siedmiokaratowe...
W związku z tym, co kupiłam w portugalii na pamiątkę?
1. Pamiątki związane z azulejos.
Azulejos to zdobione, często opowiadające jakąś historię lub ozdobione wzorami, płytki ceramiczne, które można znaleźć w Portugalii (przybyły do niej w XVI w., za sprawą króla Manuela I) na każdym kroku - na fasadach domów, na ścianach na dworcach, na zewnętrznych i wewnętrznych ścianach szkół, szpitali, budynków użyteczności publicznej, jako dekoracje w restauracjach, itd., itp. Poza tym, że są piękne, to również pomagają zachować chłód we wnętrzach.
Lokalna biżuteria
No ale nie będę przecież targać wielkiej ceramicznej płytki do mieszkania, z którego i tak za jakiś czas się wyprowadzę, więc w Lizbonie na "Targu Złodziei" kupiłam zeszyt z rybolami, a w jednej z małych galeryjek w Porto ceramiczne biało-niebieskie kolczyki... również z rybą, ale wybór nie był łatwy - galeryjki z ceramiką były na każdym kroku.
2. Pamiątki związane z jedzeniem
Prawdę mówiąc, jakby się zastanowić, to i mój zeszyt i kolczyki również są pamiątkami związanymi z jedzeniem. :D Tomasz właśnie mi przypomniał o swoim breloczku z rybolem, mając problem, czy umieścić go w pamiątkach związanych z jedzeniem czy z azulejos, umieszczam go tu, pomiędzy.
Ryby w puszce
Ale jeżeli chcecie kupić coś typowego dla Portugalii, to są to ryby w puszce, naprawdę świetnej jakości. Najpopularniejsze są sardynki, których normalnie nie jem i nie lubię, ale te portugalskie mi smakują.
Przetwory, czyli doce de...
Oprócz tego warto kupić różne lokalne przetwory, czyli doce de abobora (dżem z dyni), doce de tomate (dżem z pomidorów) i tak naprawdę wszelkie inne dżemy, bo złego nie jadłam.
Sos piri-piri
Sos piri-piri znajdziecie w Portugalii na każdym kroku, a kurczak piri-piri, prawdopodobnie wszędzie, gdzie go zamówicie, będzie znakomity. My zdecydowaliśmy się na morderczą oliwę z piri-piri - kilka kropel wystarczy, żeby nadać daniu charakterystycznego kwaśnego posmaku papryczki i duszącej w gardło ostrości. Szczerze mówiąc, smakuje mi tak bardzo, że dodaję ją i do dań wytrawnych i do... ciast/ciasteczek/lodów (ale nie mówcie nikomu).
3. Słodycze
Nie chcę się powtarzać, więc jak zastanawiacie się, jakie słodycze kupić, odsyłam Was pod ten link o portugalskich słodyczach
4. Pamiątki z korka
W Portugalii rosną drzewa korkowe i wykorzystuje się je do robienia wszystkiego, od długopisów, przez torebki, po buty (przy okazji, buty też są w Portugalii świetnej jakości). Można znaleźć również korkowe kartki pocztowe, breloczki, durnostoje - co dusza zapragnie. Od cioci i wujka Tomka dostaliśmy kiedyś korkowe długopisy z naszymi imionami, mnie korcił ładny, korkowy portfel, ale zdecydowałam się jedynie na pocztówki, które poleciały na różne strony świata (część niestety nie doleciała :().
Podsumowanie
Myślę, że w Portugalii każdy znajdzie coś dla siebie, ale tak naprawdę, najlepszą pamiątką są wspomnienia, takie jak to:
I mała anegdotka na koniec: gdy pojechaliśmy z Tomkiem do Mirandeli, dostaliśmy ulotkę o festiwalu Caretos de Podence i pojechaliśmy z mężem z Mirandeli do mieściny Macedo de Cavaleiros, bo jakoś nie doczytaliśmy, że to ten region, ale miasto inne.
Była niedziela, w Macedo zjedliśmy obiad, połaziliśmy po pustym mieście i pocałowaliśmy klamkę w centrum artystycznym, a w międzyczasie zaplątaliśmy się w biurze turystycznym, gdzie dowiedzieliśmy się, że bez samochodu do miasta festiwalowego nijak się nie dostaniemy.
Cóż, zrobiliśmy sobie zdjęcie pamiątkowe, zwiedziliśmy wystawę i wróciliśmy do hostelu w szampańskich humorach. Serio, była to jedna z lepszych wycieczek, jakich nie udało nam się zorganizować. Grunt to mieć dobre nastawienie, czego sobie (irlandzkie ekhm... "lato" jak co roku daje mi się we znaki - 12 stopni w środku czerwca...) i Wam życzę.
Dajcie mi znać w komentarzach poniżej, jak podobała Wam się seria wpisów o Portugalii. Czy jest coś, czego chcielibyście się dowiedzieć?
A jeżeli znaleźliście w tych wpisach wartościowe informacje, to proszę, podzielcie się nim ze znajomymi emailem lub na Facebooku - będzie mi bardzo miło.
Do zobaczenia w kolejnym wpisie - tym razem przeniesiemy się do zielonej Irlandii i zwiedzimy różne szlaki.