Dlaczego wyruszamy w podróż?
Gdzie i czym jest dom? Kiedyś dom był tam, gdzie mieszkali moi rodzice, gdzie dzwoniłam, gdy byłam na studiach, a oni włączali "głośnomówiący", żeby rozmawiać ze mną na raz. Dom pachniał sernikiem, makowcem i karpiem w Wigilię, i dom był wtedy, kiedy wszyscy leżeliśmy leniwie na kanapie w świąteczne popołudnie, obżerając się świątecznymi ciastami, przerzucaliśmy kanały i przypadkiem oglądaliśmy "Love actually". Później dom się skończył.
Przez jakiś czas był też drugi dom, który pachniał rosołem, kolendrą i pierogami ruskimi, fascynował mnie ciszą i spokojem. Telewizor włączało się raz wieczorem na Wiadomości i było to święto. Czasami radio grało w niedzielę. Tam zaczęłam pisać, ten dom pobudzał moją kreatywność do granic możliwości.
Wracałam do niego podekscytowana i zaniepokojona, ale w pozytywny sposób. Znałam na pamięć dźwięk domofonu, tak zupełnie inny od wszystkich innych. Do tej pory uśmiecham się, gdy go słyszę.
Wiedziałam, że po wejściu na klatkę poczuję zapachy z kuchni, że zanim zdążę zapukać, będą czekały na mnie otwarte drzwi, a za nimi moja uśmiechnięta babcia ze świeżą trwałą, pomalowanymi ustami i policzkami muśniętymi różem. Wiedziałam, że uściska mnie na przywitanie, mocniej niż ja ją, ponieważ onieśmielała mnie jej filigranowość. Po przyjeździe rzucałam swój plecak w kąt pokoju, pusta szuflada czekała aż ją wypełnię, a chwilę później na stole pojawiał się pachnący rosół, po nim delikatnie przyprawiona cielęcina i ubite ziemnniaki. Gdy już byłam najedzona, obie się rozluźniałyśmy i rozmawiałyśmy przy herbacie i nieśmiertelniku. Z czasem babcia siedziała coraz bardziej zgarbiona, a jej sylwetka zmieniała się, ruchy robiły się wolniejsze, ale nadal miała w sobie siłę i sprężystość, więc nie spodziewałam się, że ten dom skończy się tak nagle.
Nauczyłam się mówić "dom" o każdym miejscu, w którym się znajduję. Są miejsca bardziej i mniej domowe.
Uwielbiam dom mojej przyjaciółki, zarówno dom jej rodziców, jak i jej każdą stancję. Bo ona tam jest. Przyjeżdżam, czasem last minute, rozmawiamy albo nie, w zależności od nastroju. Ostatnio była w pracy i zrobiliśmy dla niej obiad i czekoladę. Wróciła, pytamy ją:
- Chcesz zupę?
- Chcesz czekoladę?
- Tak i tak. Witajcie w moim domu.
Cieszę się, że są takie miejsca, ale marzy mi się teraz mój własny dom, który będę mogła urządzić po swojemu i do którego będziemy wracali po wojażach.
Teraz wyjeżdżamy w podróż, by go poszukać.