O dwóch takich, co zepsuli Internet (w Chinach)

Delulu, shippersi i Incydent 227

O dwóch takich, co zepsuli Internet (w Chinach)

Delulu, shippersi i Incydent 227

Są słowa, których w fandomie chińskiego serialu "The Untamed" nie można wypowiadać. Należą do nich m. in. "Incydent 227" i "co się stało z Xiao Zhanem i Wangiem Yibo, dlaczego nie mogą pokazywać się razem na scenie".

"To smutne", "idź wygooglać", "obejrzyj o tym filmik na YouTubie" to najczęstsze odpowiedzi, ale zdarzają się również pojazdy po obu aktorach i osobiste podjazdy, pojawiają się teorie spiskowe, zaczynają się Wojny Fanów - mimo że od "Incydentu 227" minęło pięć lat, a od wyemitowania serialu - sześć.

Wiosną 2025 roku, by pocieszyć się po wyjątkowo nieudanym targu, na którym byłam wystawczynią, zaczęłam oglądać chińską animację Mo Dao Zu Shi - Grandmaster of Demonic Cultivation - i wpadłam jak śliwka w kompot.

Zafascynowana historią, która kilkukrotnie rozpruła mi flaki, doprowadziła do niekontrolowanych wybuchów śmiechu, a później do łez, bez wahania sięgnęłam po oryginał - książkę autorstwa Mo Xiang Tong Xiu. Połknęłam pięć tomów, a następnie bez większego przekonania usiadłam do serialu.

Okładka książki Grandmaster of Demonic Cultivation

"The Untamed" ma klimat Herkulesa czy Xeny (kto pamięta ten pamięta, kto nie, niech wygoogluje). Ten sam poziom efektów specjalnych, podobnie z aktorstwem. Zgrzytałam zębami wielokrotnie, wiele scen ominęłam, ale zmęczyłam pięćdziesiąt odcinków tylko po to, by zaraz zacząć oglądać od nowa, zachwycona historią relacji Lana Wangji'ego i Wei Yinga, a także chemią między głównymi aktorami: Wangiem Yibo i Xiao Zhanem.

Podjęłam się próby narysowania Lana Wangji.

Niestety, niektórzy fani zaczęli przekraczać granicę pomiędzy fikcją a prawdziwym życiem i zaczęli shipować nie tylko postaci, ale też i aktorów, wyobrażając sobie, że ci dwaj są razem.

30 stycznia 2020 na chińskim portalu społecznościowym Weibo pojawił się fragment opowiadania z ilustracjami, którego głównymi bohaterami są - uwaga, na to trzeba się przygotować - Xiao Zhan przedstawiony jako kobieta, prostytutka i nieletni Wang Yibo. Całość ukazała się na portalu fanowskim "Archive of Our Own" (linkuję do strony, ale nie do opowiadania).

Najchętniej spuściłabym zasłonę miłosierdzia na tę scenę i udawała, że nigdy się o niej nie dowiedziałam i nigdy jej nie było, ale była ona pierwszą przewróconą kostką domina, po której posypały się kolejne.

Drugą kostkę domina przewrócili oburzeni fani Xiao Zhana, zgorszeni przedstawianiem go jako kobiety. 27 lutego 2020 zgłosili komiks do chińskiego rządu.

Rządowi było w to graj, w ciągu dwóch dni zamknął Archive of Our Own (w skrócie AO3). Upadła trzecia kostka.

Czwarta kostka: fani AO3 wkurzyli się na Xiao Zhana i zbojkotowali luksusowe marki, z którymi miał podpisane kontrakty: Piaget, Estée Lauder, Cartier. O ile nie dziwię się oburzeniu, bo Archive of Our Own była jedną z niewielu dostępnych zachodnich stron internetowych (zablokowane są m. in. Google Search, Facebook, Twitter i Wikipedia), o tyle nie rozumiem mentalności tłumu. Nie tylko zbojkotowali - zalali strony internetowe tych marek negatywnymi komentarzami.

W efekcie Xiao Zhan stracił kontrakty.

Fani Xiao Zhana nie mogą wybaczyć Yibo, że w całej sprawie nie zabrał głosu i nie poniósł żadnych konsekwencji, niektórzy twierdzą też, że przejął kontrakty.

Fani Yibo są źli na Xiao Zhana, że nie wziął odpowiedzialności za swoich fanów. Rozumiem jego podejście - w końcu dorosły człowiek nie jest odpowiedzialny za innych dorosłych ludzi.
Tylko - czy na pewno? Czy będąc idolem i mając wpływ, można tak po prostu uznać, że to nie twoja sprawa co fani robią, szczególnie, jeśli organizują się w grupy?
Nie wiem, mam wobec tego mieszane uczucia.

W każdym razie wojny fanów trwają, często w dość przypadkowych wątkach na Reddicie.

Rządowi to się opłaca, bo może maczać palce w tym, co wypada pokazywać w telewizji, a czego nie.
Firmom Yibo i Xiao Zhana zapewne też, bo aktorzy są wciąż często wyszukiwanym tematem.

Aktorom?

Nie sądzę, bo myślę, że niezależnie od tego, czy ich konflikt jest sfabrykowany, czy prawdziwy, to nie jest przyjemna sytuacja.

Fanom - na pewno nie, bo szkoda nie zobaczyć dwóch tak dobrze dopasowanych aktorów znów razem na scenie, szkoda nie usłyszeć więcej wspólnych piosenek.

Wang Yibo i Xiao Zhan śpiewają Laughter in the Sea

Moje serce pisarki mówi, że konkretnym plot twistem byłoby, gdyby to Yibo był autorem komiksu, który zepsuł internet w Chinach.
Moja przyzwoitość mówi, żeby się odpieprzyć, bo życie aktorów to ich prywatna sprawa.

O ironio, shippersi, od których wszystko się zaczęło, wydają się najbardziej przyjaznym fandomem, niezaangażowanym w żadne wojny. Nadal mają delulu i czekają na 2026 rok, gdy skończy się kontrakt Yibo z firmą Yehua. Wtedy według nich Xiao Zhan i Wang Yibo będą znowu i oficjalnie razem.

Nie należę do żadnego fandomu - ani do "MTJJ" ani do "krewetek", a już tym bardziej nie jestem shipperką, raczej z boku kibicuję Yibo, ale Xiao Zhanowi też dobrze życzę.

Przykro mi jednak, że Untamed, który okazał się kulturowym fenomenem i mógł powoli przecierać szlaki dla lepszego traktowania osób LGBT+ w Chinach, stał się narzędziem opresji w rękach władzy, która zbanowała ukazywanie wizerunków zniewieściałych mężczyzn, a także seriale o męsko-męskiej miłości.

Niedawno oberwało się również chińskim twórczyniom gejozy, gdy trzydzieści z nich zimą 2024 roku trafiło do więzień.

Wang Yibo gra teraz policjantów i wojskowych, wpisując się w rządowy wizerunek idealnego mężczyzny.

Xiao Zhan odzyskał grunt pod nogami, wydał bestsellerową płytę i gra w serialach.

Podejrzewam, że nie zobaczymy ich znowu razem na scenie.

Niektóre pisarki by uniknąć więzienia, zdecydowały się na zwrot zarobionych na gejowskich historiach pieniędzy. W ich papierach już na zawsze będzie widniało, że były karane. Zobowiązane kontraktami, gdy wracają do swoich historii, usuwają z nich relacje męsko-męskie i sceny erotyczne.

Homoseksualizm "nie jest" nielegalny w Chinach.